31.10.14

jesień jesień

w związku z przeróżniastymi choróbskami jakie mnie nękają siedzę ostatnio więcej w sieci. i oglądam sobie ładne obrazki. a tu jesień już. i o.

Maori Sakai

28.9.14

Plastusiowy pamiętnik

Co porabiacie? Zawsze mnie interesuje jak prawdziwi ludzie spędzają weekend :) U nas to zawsze jest dwa dni snucia się i obijania po kątach, ogólnie oczekujemy na to co się wydarzy, zajmując się tym co zawsze. A to papier prasujemy, żeby na poniedziałek był gotowy, a to robimy okładki... Dziś będę szyła papierki do wisiorków na przykład, to lekka i miła robota, a ja taka chora i zaglucona jestem... szkoda gadać. Ponoć w ciąży się nie choruje. Musiałam widocznie się mocno przeziębić, skoro moje ciało zdecydowało się na takie środki ostrzegawcze. A może to z niewyspania po prostu. Potraktuje to jakoszczepionke na ten rok. Jem cebulę (nic innego nie mogę), miód lipowy i jabłka (nikomu na złość, lubię po prostu). Tak się złożyło, że mam nawet jesienne zdjęcie. Jesienne w kolorach. Tak trochę. Ostatnie notatniki skórzane jakie udało nam się poczynić. Akurat w skórzanych specjalizuje się Paweł. Z racji tego, że przy robieniu aksamitnych zawsze przesiąkał mu klej :) Teraz mamy taki nawet trochę seskistowski podział - to co delikatne i wymagające precyzji robię ja, a to co wymaga twardej ręki i mocnego docisku robi Paweł. I tak jest dobrze. A Nadi maluje i pisze literki. Chyba niebawem zamieszczę jej najnowsze akwarele, są cudne. I nie to, że są całkiem fajne jak na siedmioletniego dzieciaka. Są po prostu świetne jako akwarele.



I jeszcze przepiękny haftowany inicjał na księdze gości, którą robiliśmy ostatnio. Wzór wysłała nam zamawiająca pani, jest przepiękny:



A na koniec wesoły akcent :) Zgadnijcie co teraz czytamy przed snem? Pierwsza klasa, pierwsza lektura, historyczny moment: "Plastusiowy pamiętnik". Załączony plastuś ponoć był najlepszy w klasie, jako jedyny sam stoi :] I jest uroczy, no nie?


24.9.14

Rebecca Dautremer

Dziecko moje starsze (teraz już mogę tak powiedzieć!) poszło do szkoły. Do pierwszej klasy już. Powoli zaczynamy się z tą szkołą oswajać, choć wiele jest w niej rzeczy i spraw nierozwiązanych, nierozwiązywalnych wręcz, z którymi się nie godzę i nie zgodzę się nigdy. Przestało mi to trochę spędzać sen z powiek. Na razie. Co nas nie zabije, to nas wzmocni.
Drugie dziecko w drodze jak to się mówi, niby go jeszcze nie ma, tak jakby, choć tylko ja już czuję, że jest. I zabiera mi masę energii... Przy okazji wapnia, potasu, magnezu i wszystkiego co się da. Zagarnia. Niewiele w tym wszystkim zostaje dla mnie, nie mam siły, energii i ochoty. To głupie takie uczucie trochę, bo ochotę to właściwie mam. Tym większą im mniej mam sił. Zasypiam na stojąco. I czekam kiedy wreszcie nadejdzie ten dzień, że wstanę rano i po prostu będę miała energię, żeby zwyczajnie żyć, poruszać się, pracować... Teraz nie budzę się - ja otwieram oczy i schodzę do Mordoru.


Żeby nie było, że nudzę i marudzę tylko, rzucę sieci, z sieci. Ilustracje ładne. W Polsce wyszła jedna książka tej pani i tak się składa, że ją mam :) kiedyś zupełnie przypadkowo trafiłam na nią w jakiejś małej księgarni we Wrocławiu. Pani Rebecca potrafi stworzyć naprawdę niesamowity nastrój, klimat, operuje minimum środków, ale otwiera przed oglądaczem surrealny świat. "Zakochani" to opowieść o tym jak to właściwie jest z miłością, wypowiadają się dzieci. Tekst jest daleki od banału, choć temat może wydawać się mdły. Jak dla mnie bardzo na czasie jako mamy pierwszoklasistki, która ma już swojego Karola :)
Zapoluję na jakieś francuskie wydania chyba, bo oglądanie takich książek to czysta przyjemność. Bardzo mnie ciekawi jej "Alicja w Krainie Czarów"... I chyba to ją chciałabym znaleźć najpierw.
Trochę podobne te ilustracje w nastroju do tych Beniamina Lacombe... myślicie, że fakt iż oboje są Francuzami ma znaczenie? Może istnieje jakaś szkoła, grupa, o której nie wiem :)

źródło: Rebecca Dautremer - ilustracje






Rebecca Dautremer, Rebecca Dautremer, Rebecca Dautremer, Rebecca Dautremer, Rebecca Dautremer,

4.9.14

brzuchomówca

chciałam dziś podzielić się z Wami moją do tej pory tajemniczą tajemnicą :) mam małego mieszkańca mojego brzucha. nie wiem jeszcze dokładnie kim jest. czy to on czy ona, wiem tylko, że pożera zachłannie całą moją energię, przez co zasypiam w każdej pozycji i o każdej porze. i jem jak smok. jedzenie i spanie - to sens i treść mojego życia obecnie.
nie spodziewałam się, że tak miło będzie w ciąży (pomijając wszystkie dolegliwości), ciągle dostaję jakieś ciążowe prezenty od  Nadii. kwiatuszki, rysunki i inne obiekty artystyczne.


ponieważ nie dysponuję jeszcze dość spektakularnym zdjęciem brzucha - wyglądam jakbym się porządnie objadła, jak po Wielkanocy na przykład - wrzucam coś z pracowni. często moje ścienne rysunki ulegają rotacji lubię robić im zdjęcia zanim znikną, a ich miejsce zajmą nowe.


 na samym dole mój ulubiony rysunek Nadii, bardzo podobają mi się różnej grubości kreseczki.
coś w nim jest :)


4.7.14

...

                                       ... jest ciepło. i słonecznie. i przyjemnie. czasami.


w lesie chłodno, zielono i przyjemnie. przynieśliśmy nawet kleszcze. uważajcie na nie, strasznie chcą się zaprzyjaźnić. za wszelką cenę. i pchają się domu. do kieszeni. i w inne ciekawe miejsca.
 żarty żartami, ale kleszcze atakują ze zdwojoną siłą w tym roku, chrońcie się. 
miejcie się na baczności. 





 jak mija Wam lato?





25.6.14

...

                                                                                   na stole.


20.6.14

domek na drzewie

... a raczej obok drzewa. Eh... rozmarzyłam się. Te kanapy mnie uwiodły po prostu, cały dzień będę o nich myśleć. Chyba nawet bardziej te kanapy niz cała reszta. Wniosek jest jeden - zmęczona życiem.
Więcej zdjęć tu (i stąd te dwa pochodzą).



24.1.14

Warpaint [w sam raz na mroźne dni]

Marznę... Tęskniłam za tym i kiedy już wreszcie mam, jednak za zimno mi. Zawsze coś nie tak. Z tymi kobietami... nie dogodzisz :) Dziś myślałam, że mi nogi odpadną z rana. I twarz. I inne bardziej intymne części ciała. Wszystko mi zmarzło. Jak gałązki, gdyby ktoś mnie mocniej uderzył pewnie bym się połamała z trzaskiem. Ale to wszystko pikuś! Czytam sobie właśnie bloga Mól książkowy, a tam... nowa płyta Warpaint! Jest. I od razu cieplej. Może trochę kawa miała z tym coś wspólnego, też.

Jak sobie radzicie z mrozem? Ja rozumiem, że taki mamy klimat, więc sorry - nie narzekam ;)

 

23.1.14

****************** nowe nowe *******************

Mam kilka nowych notatników, ale jakoś nie mogę się zebrać, żeby im sesyjkę zrobić :) Nie to, że nie mam czasu, tylko jakoś tak schodzi... A to światło nie takie, a to coś tam innego. Dziś w końcu zrobiłam coś, ale oczywiście - światło! Eh. No nic, zawsze liczy się na plus, że zrobiłam :)
Okropnie jestem zadowolona z tej zielonej skóry. Niestety udało się z niej zrobić tylko 6 takich notatników. Więcej nie będzie. Są plusy, są minusy.


 A ten tu to też taka trochę nowość. Schemat notatnika aksamitnego obity pieknym zielonym płótnem. To, że oba zielone to zupełny przypadek ;) Mam też inne.


16.1.14

sztuczne fiołki

Nie mogłam się powstrzymać, takie to życiowe! Wszyscy "tworzyciele handmejdu" rozumieją... Znaczy się ci legalni ozusowani oczywiście.
Obraz Olgi Boznańskiej, kolaż pochodzi z fanpage SZTUCZNE FIOŁKI

5.1.14

nowe (u)roki, psy i wyskoki

Witam wszystkich w tak zwanym Nowym Roku. Bardzo ładnie mi tu się wszystko zaczyna. Mam masę, MASĘ nowych książek do przeczytania i oglądania, i to mnie bardzo cieszy. Cała reszta się nie liczy. Nowe projekty czekają gdzieś z tyłu głowy, kilka starych mam zamiar usunąć już na zawsze, strasznie mnie nudzi robienie wciąż tej samej rzeczy. Więc teraz kochani będzie większa rotacją projektów, mam nadzieję, że kogoś, choć jedną zagubioną duszyczkę na świecie to ucieszy. Piję właśnie przepyszną kawę, którą dostałam od Katarzyny i zastanawiam się co robi nasz pies (dziwne odgłosy spod stołu)...

http://beniaminkabooks.otwarte24.pl/
A tak - mamy psa. Jakoś tak wyszło. Jest z nami ponad miesiąc i... nie jest łatwo. Docieramy się. Pies jest piękny, minimalistyczny, cały czarny. Żartuję, że idealnie pasowałby do nowoczesnych wnętrz, których my jednak nie posiadamy, dlatego właśnie jest bezużyteczny ;) Nie wszystko musi mieć swoje wytłumaczenie, funkcję, zastosowanie w praktyce. To taki nasz zbytek, namiastka luksusu.

15.11.13

notatnik z inicjałem

Popracuję nad tym jeszcze, ale oto jest. Pierwszy egzemplarz ze złotym inicjałem. Zdecydowanie gładka skóra mi jest potrzebna do malowania, a nie taka z "żyłkami". Ciężko jest nad nią zapanować. I nowe zdjęcia, z czymś, a nie na białym tle. Nad nimi też muszę popracować trochę ;)


14.11.13

świątecznie już?

W tym roku nie przygotowuję się do świątecznej inwazji... Walczę ze sobą, żeby trwać. Walczę z ospą, z apatią, z gorączką. Wszystko na przemian. Jak zwykle - wszystko przez brak magnezu moi mili, pilnujcie magnezu ;) Jedzcie czekoladę i suszone morele. Jedzcie wszystko, bo wszystko wpłynie Wam na wszystko :)


8.11.13

Gabriel Pacheco

Czytam Hłaskę. Wszystko po kolei, jak leci, nie mogę się oderwać. Ostatnio kawa mi bardzo szkodzi. I słucham tego, bez przerwy.

Bardzo, bardzo... dawno już nie spotkałam ilustratora, którego obrazy tak by na mnie działały. Widzę tu Braci Grimm, trochę surrealizmu i takiej dzikiej metafizyki. Momentami przychodzą mi na myśl ilustracje pana Wilkonia, ale i masa innych rzeczy. Co tu gadać. Oto one. I on:

http://gabriel-pacheco.blogspot.com/













19.10.13

jesienne wspinaczki nad Wisłą

Mamy za sobą bardzo miły dzień - wspinaliśmy się z okrzykiem "Zamek Danłin jest nasz" (zupełnie jak książę Iktorn), podziwialiśmy widoki i wąchaliśmy cudne jesienne liście. Fajnie było :)


30.9.13

pan Szancer

Dziś dzień chłopaka! Obchodzicie? Uważam, że każdy dzień do świętowania jest dobry :) Wpadła mi w ręce piękna książka dla dzieci (jestem taką trochę maniaczką starych książek). Ilustracje wykonał sam Marcin Szancer! Dziś mała zajawka... A ponieważ pan Szancer to chłopak wszystko pozostaje w temacie i tak jak trzeba.

Jan Marcin Szancer - ilustracja do książki "O komarze i orkiestrze" Igora Sikiryckiego

 ------------------------------------------------------------------------------------------------
PS. już prawie nie boli mnie paszcza i od razu świat wydaje się piękniejszy :)

24.9.13

złote śliwki

Dziś mam dwójkę zwariowanych dziewcząt w domu. Przy okazji postanowiłam sobie, że jak najczęściej musimy zapraszać małych przyjaciół. Brakuje jeszcze tylko pachnącego ciasta, ale niestety nasz piekarnik chwilowo nie żyje. Od dwóch tygodni zbieram się w sobie, żeby coś z nim zrobić...

Nachodzą mnie jakieś bardzo jesienne myśli. Jesienne nie takie kolorowe, wietrzne i rześkie. Takie raczej błotne i pochmurne... Nic nie poradzę. Wiem teoretycznie co trzeba z tym zrobić - dużo ruchu, owoców, zabawy, radości, zbierania liści i wygłupów na spacerach. Tylko kiedy nie ma siły nawet dotoczyć się do kuchni po kawę... I tak, to też wiem - nie wolno tak pisać na blogu, zawsze pozytywnie i hop do przodu ma na blogach być.

Zdjęcia pożegnalne - nie mam już takiej skóry. Szkoda mi zwłaszcza tej złotej, choć przyznam, że kiedy pojawiła się u mnie w pracowni, nie wiedziałam początkowo co z nią począć. Taka zbyt glamour mi się wydawała jak na moje prace :)

 jesienne buziaki pysiaki przesyłam