Znalazłam ostatnio przepiękną tkaninę. Wygląda jak namalowana. Już sam pasek boczny z próbkami kolorów sugeruje malarskie luksusy - osiemnaście barwnych kuleczek w odcieniami użytymi do druku. Na razie leżakuje i czeka na swój czas, oczywiście, że muszę coś z niej zrobić! Obiłabym krzesło, ale szkoda mi bardzo, bo wtedy szybko się zniszczy. Może zrobię z niej wiosenny album na zdjęcia. Ten bukiet bardzo przypomina mi obraz, który wisiał w moim pokoju kiedy byłam mała. Nic szczególnego, dosyć konwencjonalna martwa natura... wtedy myślałam, że każdy z kwiatów to twarz, czasem wyobrażałam sobie jak ze sobą rozmawiają. Jeden nich był zdumiewająco podobny do narzeczonego mojej cioci, którego wtedy trochę się wstydziłam. Inne to głównie kobiety. Niedawno znalazłam ten obraz na strychu, nieco się wzruszyłam, ale okazało się, że to zwyczajne kwiaty. Już się chyba starzeję... teraz widzę tylko kapelusz zamiast węża, który zjadł słonia...
I się doigrałam... to całe moje gadanie o wiośnie... Ech. Teraz mamy w domu prawdziwą inwazję wirusów okraszoną toną śniegu za oknem. Nie mam siły na nic. A tyle mi się kotłuje w głowie pomysłów... Chciałabym już skończyć wszystko co zaczęłam i zabrać się za nowe. To takie ekscytujące :) Nie za bardzo mam dziś siłę i możliwości techniczne rozpisywać się o czymkolwiek - cała moja egzystencja ogranicza się do poszukiwań pudełka z chusteczkami. Ależ ono się szybko przemieszcza! Czy mówiłam już - nienawidzę glutów...
zasmarkane pozdrowienia ;)
B.
Materiał jest naprawdę piękny. Już jestem ciekawa co z niego zrobisz. Zdrówka życzę gorąco:)))
OdpowiedzUsuń